Witam serdecznie na wystawie z cyklu "miedzy religijnością a seksualnością".
Ja jestem Łukasz Siatkowski, a prezentowane tutaj obrazy, to moja Karambobiblia, czyli opowieść o ludziach stąd.
Zanim wytłumaczę cała koncepcje wystawy, pragnę podziękować Marii, za miejsce jakim jest Galeria Art Brut. Jest to przykład dobrej praktyki jaką jest niezamykanie, lecz współbrzmienie rożnych rodzajów sztuki.
Tak bardzo cieszę sie wiec, ze Galeria Art Brut jest miejscem w samym centrum kultury, a nie gdzieś zamknięte w obszarze warsztatów terapii zajęciowej.
Zamiast mówić osoba niepełnosprawna, powinniśmy mówić osoba z niepełnosprawnością, nie powinniśmy klasyfikować sztuki według stanu fizycznego, bądź psychicznego autora.
Zadajmy sobie pytanie czy umysł Witkacego różni się czymś od artystki- osoby z zespołem downa na płaszczyźnie dzieła ?
Jeśli dzieło się broni jakością, to możemy już zapomnieć o przedstawianiu artysty w stylu per pan kulawy.
Tak bardzo cieszę się wiec, ze Galeria Art Brut jest miejscem w samym centrum kultury, a nie gdzieś zamknięte w obszarze warsztatów terapii zajęciowej.
W swojej 20letniej działalności potrafię już po i imieniu nazwać wszystkie demony z którymi przychodzi mi walczyć jako osoba.
Przede wszystkim serdecznie dość mam jakichkolwiek przejawów tworzenia getta i dzielenia sie na grupy wzajemnej adoracji, tylko z tego powodu, ze ktoś albo jeździ na wózku, albo nie ma rąk. Nasze miejsce jest wśród, a nie poza peryferyjnie.
Chciałbym żeby znikła bezimienność, jeśli ktoś kogoś prowadzi za rękę to nie znaczy że per Pan, należy się tylko przewodnikowi.
Po trzecie chciałbym by na kanwie indywidualnego nauczania domowego zrodziła sie inteligencja, bo jedynie ona później może nam pomoc w integracji. Gdyby nie moi rodzice i ich upór w stworzeniu warunków do nauki i rehabilitacji, nie byłoby potem mnie jako studenta, artysty, męża.
Z ubolewaniem obserwuje w środowisku jedynie oczekiwanie na integrację z góry systemową, a nie taką, która zakłada zaangażowanie dwóch stron.
Ja wiem i słyszę już podświadomie głos oburzenia, ale co jeżeli ktoś nie może bardziej, niż może, otóż proszę Państwa postuluję bardziej walkę w dżungli i wyrywanie czegoś nowego wciąż z własnego zakresu możliwości, a nie ckliwy konformizm prowadzący do uczuć, które koniec końców godzą godność tak zwanych słabszych.
Dzieje się tak dlatego, że potrafimy wmówić sobie bardzo dużo słabości, nie walczymy z
własnymi demonami na co dzień, warunki można zawsze stworzyć gdy głowa pełna marzeń.
Przypominam Państwu, ze moja młodość przypadała na przełom systemowy, na czas kiedy było wszystko od początku przygotowywać. Od podania na pierwszy podjazd do szkoły, do przekonywania nauczycieli jak bardzo nie jestem warzywem.
Nie dam sobie wmówić ze ta walka teraz jest bardziej niemożliwa do osiągnięcia niż wtedy. Nasz Papież rodak mówił, wymagajcie od siebie, nawet gdyby inni od was nie wymagali, a my jesteśmy podobno takimi przykładnymi katolikami wiec nawet nie mamy wyjścia, musimy od siebie wymagać.
Na wzór walki z samym sobą daje Wam mój cykl biblijny, cykl ukazujący postacie mentalnie tak odległe, ale przecież są to figury naszych uniwersalnych pragnień,
Czyż my nie niesiemy własnego Izaaka na stos?
Czy nie podglądamy własnej Batszeby jak Dawid w czasie nieobecności opiekuna domu? Czy nie prowadzimy wojen, czy nie pragniemy akceptacji niebios?
Jesteśmy wiec i bądźmy zawsze jak wybrańcy Boga i przyjrzyjmy się, ze my tak samo jesteśmy na pustyni i tak trochę wiemy, a trochę nie wiemy gdzie iść, ale zawsze miejmy ten pierwiastek nadziei, ale przede wszystkim duszę wojownika.
Tworząc cykl, chciałem przybliżyć sytuacje które miały miejsce kilka tysięcy lat temu, by powiedzieć wam, że my tez damy radę.
Żeby nie uprawiać taniego coachingu, chciałbym zachęcić państwa do dyskusji na temat jak powinniśmy działać by zniknęły te nasze niby granice, do wymiany doświadczeń, dobrych
praktyk, zagrożeń, a przede wszystkim do kontemplacji sztuki.